Sypialnia jest miejscem nie tylko użytkowym, ale też nastrojowym, wymagającym stosownej atmosfery, warunków i tak dalej, i tak dalej – czego tłumaczyć chyba nie trzeba, prawda? Przynajmniej małżeństwom już w boju zaprawionym.

To, co natomiast wytłumaczyć tu trzeba, to krótki instruktaż na temat uzyskania tejże atmosfery i tychże warunków, albowiem pomysłów na zaskoczenie małżonek (małżonek, bo to raczej małżonkowie są odpowiedzialni za kontekst nocnej akcji) jest bardzo dużo, owszem, jednak z pewnością niezbyt dużo z nich to pomysły iście oryginalne.

Jednym z lepszych, z jakim się spotkałem, jest nastrojowe oświetlenie sypialni przy użyciu… słoików, i to przerobionych na lampy solarne! Brzmi abstrakcyjnie, wiem, dlatego poniżej krótka instrukcja i jednoczesny dowód, że to nie tylko abstrakcja, ale też świetny, praktyczny i SKUTECZNY pomysł na wydobycie z siebie energii w sypialni, a tym samym świetny, praktyczny i SKUTECZNY klucz do serca małżonki… i niekoniecznie tylko serca.

CZEGO POTRZEBUJEMY?

  • Przeźroczystego słoika z przeźroczystym wieczkiem (wystarczy półlitrowy, ale w zależności od potrzeb może być też większy);
  • Mała lampka solarna, najlepiej ogrodowa. Jeśli takowej nie mamy, to można ją sobie zamówić w każdym sklepie ogrodowym (cena do 10 zł);
  • Spray z efektem mrożonego szkła (do kupienia w sklepach artystycznych za ok. 8 zł);
  • Przybory potrzebne do prac ręcznych: nóż i klej;
  • Bibuła;
  • Bateria alkaliczna.

OŚWIETLENIE DO SYPIALNI, DO SERCA, DO… MAJSTERKOWANIA!

Tak skompletowani, zaczynamy prace. Wpierw należy rozebrać lampę (lampę, nie żonę – a przynajmniej JESZCZE nie!), bardzo delikatnie rozdzielając mechanizm baterii od reszty konstrukcji (warto sobie pomóc nożem). Dalej bierzemy słoik i oddzielony od lampy mechanizm, a dokładniej panel słoneczny przylepiamy do wewnętrznej strony wieczka (na zasadzie analogicznej do funkcjonowania zwykłej lampy solarnej). Gdy klej będzie schnął, pomalujmy sprayem wnętrze słoika (nie malując przy tym wieczka), a następnie – gdy wyschnie spray – wyłóżmy to wnętrze bibułą (kolor dowolny, dostosowany do wystroju sypialni).

Teraz wystarczy tylko wystawić lampę na słońce, a wieczorem wykorzystać to nowe oświetlenie do sypialni lub raczej wykorzystać je w sypialni, a właściwie… no zresztą, sam wiesz do czego i po co to w ogóle robić, drogi Mężu. Oczywiście instrukcja ta ma 100% powodzenia w wykonaniu lampy, ale do obsługi żony już w ogóle, bo instrukcji do obsługi żony ani nikt nie napisał, ani nikt nie napisze – to zbyt skomplikowane.

Ps. Wspomniana wyżej bateria służy do tych mechanizmów, które wymagają takiego dodatkowego zasilania (możesz upewnić się co do tego już w sklepie ogrodniczym).

Pps. Lampę można dekorować na wiele różnych sposobów, dodatkowo zdobić, decydować się na różną kolorystykę i tak dalej, i tak dalej, bo wszystko zależy od naszej własnej kreatywności. Do mnie osobiście przemawiają ciemne barwy, z ciemnej bibuły, tworzące nastrój niemalże półmroku. Podobno zresztą jakieś badania mówią, że żony w sypialni preferują właśnie taką atmosferę, aniżeli mocne światło, więc do typowej sypialni wystarczy oświetlenie z dwóch takich słoików przy spuszczonych żaluzjach i efekt będzie jak z bajki… i to bynajmniej nie o Królewnie Śnieżce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.